Z natury jestem bezkonfliktową osobą. Jednak życie, jak to ono, nauczyło mnie walczyć o swoje i być pewną siebie. Decyzje podejmowałam szybko, wiele z nich Bóg potem błogosławił. Jednak nagle nieoczekiwanie nie wiedziałam, co zrobić. Co było dalej?
Zbyt wiele drogowskazów…
Dążymy, by żyć zgodnie z Bożą wolą dla naszego życia. Jako chrześcijanie naprawdę nie chcemy się minąć z naszym powołaniem, które często tak mistycznie się opisuje. Czasami jednak zdarzają się sytuacje, które dosłownie wybijają nas z dotychczasowego rytmu i życia, i myślenia. Mi się dokładnie coś takiego przytrafiło. Jako, że wydarzyło się to bardzo niedawno, nie chciałabym dzielić się z Wami wszystkimi szczegółami. Mogę natomiast powiedzieć jedno: musiałam jak najszybciej podjąć poważną decyzję i naprawdę nie spodziewałam się, że będzie to musiało nastąpić akurat w tamtym momencie. I wiecie co? Nie martwiłam się tym, że okoliczności się tak nagle zmieniły – z ludzkiego punktu widzenia na moją niekorzyść. Obawiałam się samego momentu podjęcia decyzji, ponieważ zupełnie nie wiedziałam co robić a zdarzało mi się to naprawdę rzadko…
Oprócz tego, że nie spałam po nocach próbując rozwikłać moją życiową zagadkę, pytałam się też ważnych dla mnie osób, co myślą na ten temat. Nie byli to przypadkowi ludzie. Niektórzy z nich pomagają mi w rozwoju duchowym niemal 20 lat. Może Was to zaskoczy, ale każda z nich miała inne przekonanie na ten temat mojej decyzji. Była też grupa osób, która nie była mi w stanie doradzić. To też było dla mnie dużą niespodzianką, ponieważ dotychczas w sprawach naprawdę istotnych te same osoby, nie kontaktując się ze sobą, miały to samo zdanie na dany temat. To dało mi dużo myślenia. Czy Bóg nie chce mi przez to czegoś powiedzieć? Sami wiecie, cisza potrafi być bardzo wymowna.
Jesteś za duża na rozkazy
Podczas czasu z Bogiem czułam jakby mój Tata dawał mi zachętę do tego, by odnaleźć Jego wolę, bez przysłowiowego „ciągnięcia za język”. To już nie był czas na tupanie nogą, czy chowanie się po kątach ze strachu. W końcu jakiś czas znamy się już z Bogiem. W całej tej trudnej sytuacji zauważyłam, że Bóg bardzo dużo mówi przez okoliczności. Zmusił mnie w pewien sposób do obrania innej drogi, zamknął drzwi. I jakkolwiek mój czas z Bogiem nie był dobry, cały czas odczuwałam brzemię niepodjętej życiowej decyzji. Umówiłam się więc na spotkanie z bliskimi mi kobietami. Modliłyśmy się a jedna z nich mimochodem dodała, że nie muszę zadowalać ludzi a Boga. Nagle mnie olśniło…
To nie może być aż takie proste!
A więc to całe miotanie się było związane z tym, że najchętniej zadowoliłabym wszystkich. Naprawdę to przeżywałam i nie wiedziałam dlaczego! Skoro bliskie mi osoby miały różne zdanie na temat tego, co powinnam była zrobić, było dla mnie jasne, że nie ma idealnego wyjścia z tej sytuacji – zgodnie z moim starym sposobem myślenia, o którym istnieniu nie byłam nawet świadoma… Prawda jest taka, że mamy zadowolić jedynie Boga. Czyż Pismo Święte nie mówi, że:
„To mówi Pan: Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce. Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie, nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście: wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną. Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją”.
Jer 17, 5-7
W trakcie całego procesu podejmowania mojej decyzji „przypadkiem” trafiłam na książkę E. Mühlana Prowadzenie przez Ducha Świętego. Na stronie 32 autor podaje kilka kryteriów, na podstawie których można podjąć decyzje ( może również dla Was będą one pomocne):
- Pismo Święte (jako miernik obiektywny).
- Odnowiony umysł ( myślenie według Bożej hierarchii wartości).
- Rady braci i sióstr w Panu ( korekta z zewnątrz).
- Okoliczności (zasada bezpośredniej interwencji Boga).
Jasne jak słońce
Być może zastanawiacie się, w którym momencie mojej krótkiej drogi podjęłam decyzję? Wyżej cytowana książka jedynie mnie w niej umocniła. Natomiast prawdziwe, tak bardzo mi znajome, wewnętrzne przekonanie co do tego, co mam zrobić przyszło, kiedy dotarło do mnie, że zwyczajnie nie muszę zadowolić wszystkich. Ta prawda dotarła do mnie z takim impetem, że dosłownie w ciągu kilku sekund wiedziałam co zrobić. A moi bliscy i przyjaciele przyznają mi teraz rację i mówią, że podjęłam najlepszą z możliwych decyzji. Cóż, cieszę się, że przy okazji mogłam zadowolić również ich, jednak przede wszystkim zadowoliłam Boga.
Photo by Jan Alexander on Pixabay