O naszej historii słów kilka
Poznaliśmy się na studiach. Ten sam kierunek i ten sam rocznik. Mariusza od samego początku uważałam za jednego z moich najlepszych kolegów. Zawsze był dla mnie bezinteresownie pomocny, zawsze umiał mnie rozbawić. Jednak po roku wspólnego studiowania postanowiłam przenieść się na inną uczelnię, bo czułam że do tego zachęca mnie Bóg. Nie było mi łatwo zostawić za sobą przyjaciół i wkroczyć w tak gwarny i różnorodny świat Warszawy. Ale z biegiem czasu byłam niezwykle wdzięczna za ten nagły zwrot w moim życiu. Z Mariuszem mieliśmy wtedy bardzo sporadyczny kontakt. Któregoś razu odezwałam się do niego z prośbą o zmontowanie filmiku-niespodzianki dla mojego taty. Mariusz bardzo chętnie mi pomógł, co nie było dla mnie żadną niespodzianką. Nasz kontakt odnowił się. Zaczęliśmy wymieniać wiadomości, dzwonić do siebie nawzajem. Po kilku miesiącach moja mama zwróciła mi uwagę na to, że Mariuszowi na pewno chodzi o coś więcej niż tylko o koleżeńską relację. To był dla mnie grom z jasnego nieba. Dotychczas widziałam w nim jedynie najlepszego przyjaciela. Mieliśmy po 22 lata. Od zawsze czułam powołanie do założenia rodziny. Jednak tak naprawdę nigdy nie zdążyłam doświadczyć bolesnej tęsknoty za pojawieniem się księcia na białym koniu. Oboje doświadczyliśmy za to czekania na siebie nawzajem. Naprawdę nie wiem, co jest trudniejsze:)
Zaprosiłam Mariusza na letni obóz mojej wspólnoty. Bardzo istotne było dla mnie zdanie moich wieloletnich Przyjaciół i moich liderów duchowych na temat naszej znajomości. Znali mnie, znali moje serce. Mogli być też obiektywni. Mariusz spodobał się im od samego początku. Mi zajęło to trochę więcej czasu, by spojrzeć na niego nie tylko jak na kolegę, ale również na potencjalnego męża.
Rozpoczęła się nasza wspólna podróż. Z przygodami, komplikacjami, zwrotami akcji. Warto było!
Słodko-gorzko
Dlaczego powiedziałam kilka słów o naszej historii? Bo nasz związek opierał się w dużej mierze na tak niedocenianym czekaniu. Na co dzień dzieliło nas prawie 300 kilometrów. Nie widywaliśmy się za często, za to bardzo dużo rozmawialiśmy. Wspólnie uczestniczyliśmy w spotkaniach i obozach organizowanych przez naszą wspólnotę. Oboje potrzebowaliśmy jeszcze na tamtym etapie czasu na wzrost duchowy. To był dla mnie bardzo trudny czas. Z jednej strony byłam w relacji z naprawdę bardzo fajnym chłopakiem. Jednak nie wiedziałam, kiedy dojrzejemy do małżeństwa i czy ostatecznie to Mariusz zostanie moim mężem. Obudziła się również w nas tak naturalna potrzeba wzajemnej bliskości i fizyczności. Jednak dla mnie o wiele trudniejszy był aspekt emocjonalny, bo tak bardzo pragnęłam już ślubu. Jednak Bóg wyraźnie mówił nam, że jeszcze nie czas, dla naszego dobra. To była dla mnie niezwykła próba sił. Bóg nigdy się nie spóźnia. Po 4 latach wspólnego poznawania się, przybliżania się do Boga i wzrostu duchowego zaręczyliśmy się. A 9 miesięcy później pobraliśmy się.
Czekanie w małżeństwie? Niemożliwe!
Gdybym mogła cofnąć czas i tak wybrałabym tą samą drogę. Drogę czekania, zaufania Bogu. Nauczyłam się panować nad własnymi pragnieniami, panowałam, podobnie jak Mariusz, nad swoją fizycznością. Oboje bardzo dojrzeliśmy a dzięki formacji duchowej dziś możemy być dla siebie nawzajem lepszymi współmałżonkami.
Uśmiecham się, kiedy ktoś mówi, że w małżeństwie w końcu czekanie kończy się. Zazwyczaj mówią tak osoby wierzące, które czekają z rozpoczęciem współżycia do ślubu. Jednak na seks też się czeka. Zdecydowaliśmy wspólnie z Mariuszem, że będziemy stosować naturalne metody planowania rodziny. Nie dlatego, że tego “wymaga” od nas Kościół Katolicki. Ale dlatego, że zapoznaliśmy się również z innymi metodami i zgodnie stwierdziliśmy, że to właśnie naturalne metody planowania rodziny przyniosą najwięcej korzyści dla naszego małżeństwa.
Kochanie to czekanie
Mariusz: Seks jest czymś bardzo cennym. Ale mam wrażenie, że gdyby był na zawołanie, to byłoby to egoistyczne podejście. Bo skoro mam ochotę tu i teraz, to mam to dostać tu i teraz. Prawdziwy facet powinien umieć nad sobą zapanować. Szanowanie cyklu Kai to mój wyraz miłości do niej i też szacunku. Ale to też mój moralny obowiązek wobec Boga. Swoją drogą seks na pewno nam się nigdy nie znudzi. A to czasowe powstrzymywanie się tylko przybliża nas do siebie i sprawia, że jeszcze bardziej doceniamy ten dar.
Kaja: Myślę, że każda kobieta w głębi serca marzy o facecie, który potrafi i chce czekać. Kiedyś usłyszałam opinię, że to niemożliwe, żeby facet się nie masturbował. Bo to jest tak silny popęd, że nie da się nad nim zapanować. Naprawdę? U mężczyzn masturbacja bardzo często idzie w parze z pornografią. Czyli jeśli kobieta nie będzie dostępna, a mężczyznę najdzie ochota, to zawsze ma wyjście awaryjne. Nie potrafiłabym czuć się bezpieczna i kochana w takiej relacji. Przecież Pismo Święte jasno mówi: Pokusa nie nawiedziła was większa od tej, która zwykła nawiedzać ludzi. Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania abyście mogli przetrwać. 1 Kor 10,13
Drzewo życia
Dzięki temu, że nauczyliśmy się czekać, dziś nasze małżeństwo jest po prostu lepsze. Mamy do siebie stuprocentowe zaufanie a bycie ze sobą jest dla nas czymś niezwykłym. Czujemy, że otrzymaliśmy bezcenny dar, który należy jednak chronić z największą pieczołowitością. Bo świat bardzo często w tej dziedzinie oferuje łatwiejsze i pozornie lepsze wyjście, jak np. stosowanie prezerwatywy. Zdajemy sobie sprawę, że ten temat wzbudza zawsze dużo kontrowersji i pytań. Dlatego po więcej szczegółów odsyłamy Was, Drodzy Czytelnicy, do książki dr Piotra Wołochowicza To nie jest babska sprawa! Co każdy mężczyzna powinien wiedzieć o planowaniu rodziny. To wieloletni doradca małżeński i wraz ze śp. żoną Mariolą Wołochowicz autor wielu książek na temat seksualności, małżeństwa oraz wychowywania dzieci.
Czekanie nie zawsze jest łatwe. Pismo Święte mówi nawet, że “przewlekłe czekanie jest raną dla duszy, ziszczone pragnienie jest drzewem życia”. Prz 13,12. Jednak jeśli podporządkujemy swoje życie Bogu, On nigdy nie pozwoli nam czekać zbyt długo, bo nigdy się nie spóźnia.
Odpowiednio przeżyty okres czekania może nas bardzo ubogacić. W naszym przypadku czekanie okazało się niezwykłym błogosławieństwem. I wciąż jest. Bo trudno czerpać prawdziwą satysfakcję z rzeczy, które przyszły nam bez żadnego wysiłku.
Kaja&Mariusz