Do sali weszła starsza, ale niezwykle elegancka kobieta. Pamiętam to pierwsze wrażenie, jakie na mnie wywarła. Przywiodła mi na myśl królową angielską. Naszyjnik na szyi, dobrze skrojony kostium. I ten uśmiech, życzliwość, które były skierowane do wszystkich kobiet na sali. To było moje pierwsze i ostatnie spotkanie z Ingrid Trobisch. I choć nie pamiętam, o czym był wtedy jej wykład, pamiętam główne przesłanie płynące z tego spotkania – Jesteś Córką Króla…
Ingrid i Walter Toribischowie zapoczątkowali służbę, która miała wpływ na ludzi na całym świecie. Wspólnie prowadzili działalność misyjną, pracowali w Afryce, Europie i innych rejonach świata. Założyli międzynarodową, ponadwyznaniową organizajcę doradców małżeńskich Family Life Mission (fundacja Misja Służby Rodzinie to właśnie polski oddział ich organizacji). Szczególną część swojej służby poświęcili na promowaniu czystości przedmałżeńskiej oraz osiągnięć medycznych w dziedzinie naturalnego planowania rodziny. Ingrid i Walter są autorami wielu książek, m.in. Kobieta silna, Być kobietą, Ucząc się żyć po utracie ukochanej osoby, Znaczenie akt małżeńskiego, Małżeństwo na nowo odkryte.
Tej historii bieg…
Bóg połączył tych dwoje w niezwykły sposób. Na początku lat 50. ona kończyła studia i chciała wyjechać do Afryki, a on był prężnie działającym liderem, któremu leżała na sercu praca z niemiecką młodzieżą. Walter zaprosił Ingrid do Niemiec, by ta opowiedziała młodzieży o swojej pracy jako misjonarka. Z początku Ingrid nie chciała przyjąć zaproszenia, myśląc jedynie o wyjeździe do Afryki. Jednak czuła, że powinna pojechać. Walter nie zrobił na niej dobrego pierwszego wrażenia. Zresztą ona liczyła, że wyjdzie za mąż za wysokiego Szweda (sama miała szwedzko-amerykańskie korzenie). Już kilka dni razem wystarczyły, by oboje zaczęli rozmawiać o małżeństwie. Nie z tego względu, że szaleńczo się w sobie zakochali. Czuli, że Bóg pragnie, by byli razem, choć tak bardzo się różnili od siebie. Niedługo po tym spotkaniu Ingrid wypłynęłą do Afryki. W ciągu dwóch lat rozłąki wymienili między sobą wiele listów, stopniowo się poznając, by w końcu zaręczyć się listownie i rozpocząć największą przygodę swojego życia.
Inspiracja dla każdego
Historia służby Torbischów została opisana w książce Moja droga do domu Ojca. Po naszym ślubie z Mariuszem była to pierwsza pozycja, jaka znalazła się w naszej wspólnej biblioteczce. Bo tak jak kiedyś moja mama, tak kiedyś ja będę czytała swoim dzieciom świadectwa Bożego działania w życiu tych ludzi.
Moją drogę do domu Ojca przeczytałam po raz pierwszy kilkanaście lat temu i regularnie wracam do tej pozycji. Kilka myśli / historii przywołanych w książce wciąż bardzo mnie poruszają:
- W kontekście wyzwań, jakie stoją przed młodą żoną – skoro nie jest ona niemowlęciem, nie może oczekiwać, że mąż domyśli się, jakie ma potrzeby. Jeśli ma jakieś pragnienie, powinna je jasno zakomunikować, w taki sposóby, by ta druga strona to zrozumiała.
- Walter wielokrotnie zwracał uwagę Ingrid na to, że w trakcie sporządzania listy rzeczy do zrobienia, umieszcza na niej zbyt dużo zadań. Z miłością, ale stanowczością, prosił ją, by po wcześniejszej modlitwie zastanowiła się, jakie rzeczy może skreślić z listy i wykonać je innego dnia. To dla mnie dowód niezywkłej miłości i mądrości Waltera, który dbał o to, żeby jego żona w obliczu niezliczonej ilości zadań do wykonania, nie przemęczała się. I kiedy teraz Mariusz pyta się mnie, kiedy odpocznę, zamiast zabierać się za kolejną rzecz do zrobienia, przypominam sobie, jak wielką mądrością jest szanowanie granic własnego ciała.
- Życie Ingrid było przepełnione świadectwami jej miłości do innych, ale też do niej samej jako Dziecka Bożego. Poświęcała czas na odpoczynek, nawet jeśli jej serce rwało się do pracy. Zachowywała tak trudną do osiągnięcia równowagę, a przede wszystkim akceptowała rzeczy niedokończone – dom nie zawsze musiał lśnić czystością, pisanie książki mogło się przedłużyć. Jedyne, co nie mogło ucierpieć to jej relacja z Bogiem.
- Kiedy Walter zmarł zupełnie nieoczekiwanie, Ingrid z pełną świadomością stawiała czoła kolejnym dniom żałoby, znajdując ukojenie w ramionach Ojca Niebieskiego.
Kiedy czytałam książki Trobischów miałam nieodparte wrażenie, że patrzyli na życie z perspektywy Nieba. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że ich historia i to, co po sobie zostawili, wywarło ogromny wpływ na moje dorastanie, małżeństwo, na rozwijanie w sobie Bożej wizji kobiecości. Jestem niezwykle wdzięczna, że w 2007 roku mogłam poznać Ingrid i jej drugiego męża, Laurena.
zdjęcie: https://frauellie.wordpress.com/2011/10/21/dva-stredy-vsak-jeden-kruh/