Domyśl się
Jako kobiety potrafimy się porozumiewać między sobą często niemal bez słów. Wyczuwamy najmniejsze zmiany w przekazach niewerbalnych, doskonale je interpretujemy i jesteśmy mistrzyniami w nazywaniu uczuć, ich wyrażaniu i przekazywaniu swoich emocji (które nagle potrafią się zmienić, czasem nawet wiele razy w ciągu jednego dnia). W związku z tym mamy, w porównaniu do mężczyzn, wiele potrzeb. Przy czym każda z kobiet jest inna i w danym czasie potrzebuje czegoś zupełnie innego. Nie wspominając już o tym, że to co było dla nas tak istotne jeszcze kilka lat temu, dziś może nie mieć już najmniejszego znaczenia. Pamiętam, kiedy przed ślubem bardzo lubiłam dostawać kwiaty od Mariusza, otrzymywałam je regularnie i zawsze z zaskoczenia, bo tak wolałam. Jednak już kilka miesięcy po ślubie, co trwa do dziś, moja potrzeba otrzymywania kwiatów znacząco się zmniejszyła. Bo pojawiły się nowe, ważniejsze dla mnie sposoby, w jakie Mariusz okazuje mi miłość. Przyszedł więc moment, kiedy po prostu o tym powiedziałam mojemu mężowi. Dlaczego miałabym oczekiwać, że domyśli się, czego aktualnie potrzebuję? Pisała już o tym Ingrid Trobisch, która zwracała uwagę, że dorosła kobieta nie jest niemowlakiem. Jest więc w stanie powiedzieć, czego oczekuje, wyrazić swoje emocje. Niedojrzałością jest oczekiwanie, że ktokolwiek domyśli się, czego aktualnie potrzebujemy. A chyba najgorszą rzeczą, jaką możemy zrobić to niepowiedzenie co nas zraniło i obrażanie się bez słowa (słynny “foch”, tak znienawidzony przez drugą płeć). Mężczyzna w obliczu takiego zachowania może czuć się zdezorientowany, nieszanowany, zmanipulowany. Czy to chcemy osiągnąć?
Założyłam, że…
Czasem najłatwiejszym sposobem na porozumienie się, jest… szczera rozmowa. Tak, nie odkryłam tym stwierdzeniem Ameryki, ale dla wielu otwarta konwersacja jest wciąż nieodkrytym lądem, a szkoda! W naturalny sposób zakładamy, że inni są do nas podobni, że skoro my zrobilibyśmy coś w taki a nie inny sposób, zrobiłaby tak większość osób. Uśmiecham się, gdy to piszę, bo przypominam sobie sytuację z naszego małżeństwa, kiedy sama wpadłam w pułapkę założenia tego, co myśli na dany temat Mariusz. Banalna sprawa, tankowanie auta i sprawdzanie poziomu oleju, i płynu do chłodnicy. Wychowałam się w rodzinie, w której tata, który prowadził swój warsztat samochodowy, kontrolował stan nie tylko swojego auta, ale też mamy i mojego, którym dojeżdżałam na uczelnię. Nie musiałam nawet zbyt często tankować, o innych rzeczach związanych z utrzymywaniem auta nie wspominając. Założyłam, że w moim małżeństwie będzie to funkcjonować tak samo. Jakież było moje zdziwienie, kiedy któregoś dnia auto stanęło na środku drogi. Byłam przekonana, że się zepsuło. Potem zaczęłam się zastanawiać, kiedy ostatnio tankowałam auto. Nie mogłam sobie przypomnieć. Zadzwoniłam do Mariusza. On też nie zatankował. Byłam na niego wkurzona. Do stacji miałam niecały kilometr. Spacer do niej był przyjemniejszy niż droga powrotna z kanistrem benzyny. Potem, w domu, rozmawialiśmy na temat tej sytuacji. Mariusz założył, że skoro jesteśmy równoprawnymi użytkownikami auta, to wspólnie będziemy się o nie troszczyć. A ja, jako że w tamtym czasie najczęściej jeździłam samochodem, powinnam tankować. Musiałam przyznać mu rację. Co lepsze, gdybym tylko poprosiła Mariusza o zatankowanie auta, zrobiłby to. Czy nauczyłam się pamiętać o tankowaniu auta po tej sytuacji? Nie od razu. Potrzebne mi były jeszcze jakieś cztery spacery z kanistrem na stację, ale warto było😂.
Jakby to powiedzieć…
Te śmieci nie mieszczą się już w koszu, w pralce jest mokre pranie, na podłodze jest już dużo kurzu. Dla nas, kobiet, powyższe stwierdzenia są jednoznacznym wezwaniem do działania. Trzeba jak najszybciej wynieść śmieci, powiesić pranie etc. Właśnie, a mężczyzna usłyszał jedynie fakty na temat stanu naszego mieszkania; o mokrym praniu i brudnej podłodze. Przyzna nam nawet głośno rację, pokiwa głową. I co dalej? Nic… O ile nie oczekiwałaś od niego, że pomoże Ci uporać się z bałaganem, wszystko jest w porządku. Problem pojawia się, kiedy założyłaś, że wystarczyło samo stwierdzenie faktu, by mężczyzna odebrał to jako prośbę wykonania czegoś. Faceci potrzebują konkretów. Poprośmy ich o coś wprost, dawajmy jak najwięcej szczegółów. Nie dlatego, że są od nas gorsi, ale dlatego że są zupełnie inni i myślą w zupełnie inny sposób. Swego czasu bardzo zafascynowała mnie książka „Jej mózg, jego mózg – czyli Bóg wie, co robi”. Można w niej znaleźć opis różnic w budowie mózgu mężczyzny i kobiety oraz analizę tego, w jaki sposób wpływa to na różnice w funkcjonowaniu i postrzeganiu świata. Tak często śmiejemy się z mężczyzn, w dobrym tego słowa znaczeniu, że kiedy szukają jakiejś rzeczy, np. masła w lodówce, często nie mogą tego znaleźć, podczas gdy kobiecie nie sprawia to najmniejszego problemu. A jest tak dlatego, że my, jako kobiety, mamy bardziej rozwinięte widzenie obwodowe, mamy po prostu szerszy zakres pola widzenia. Mężczyźni z kolei, z reguły, mają lepszą orientację w terenie. Takich różnic między nami jest bardzo dużo. Od nas zależy, czy je poznamy i zaczniemy mówić do drugiej osoby „jej językiem”.
Nie w tym problem
Kobiety opowiadają o jakimś problemie, sytuacji z życia najczęściej po to, by być wysłuchaną. Lubimy mówić. Mamy dużo emocji i przeżyć, dzięki czemu mamy o czym mówić. Rozmowa z przyjaciółką potrafi przekształcić się w darmową sesję terapeutyczną, po której naprawdę czujemy się lepiej, choć nasz problem wciąż się nie rozwiązał. Mężczyźni z kolei nie są uczuciowi a zadaniowi. I nie oznacza to, że mają serce z kamienia. Po prostu ich pierwszym odruchem, w tym jak ich stworzył Bóg, jest chęć rozwiązania danego problemu. A kiedy przychodzi do nich żona, która opowiada o swoim trudnym dniu, natychmiast chcą jej pomóc. W jaki sposób? Mówiąc jej, jak mogłaby rozwiązać swój problem. Jest zmęczona nadgodzinami w pracy, to niech się na nie więcej nie zgadza itp. Panowie, cóż, nie tego potrzebujemy. Wystarczy, że nas wysłuchacie, dacie nam prawo do przeżywania swoich emocji. Doskonale zdaję sobie sprawę, że mój Mąż nie rozumie większości emocji, jakie przeżywam. Ale akceptuje je, a tym samym mnie, co daje mi poczucie bezpieczeństwa. W niektórych poradnikach małżeńskich możemy przeczytać o pytaniu pomocniczym, które mężczyzna może zadać swojej żonie: czy potrzebujesz teraz pomocy czy wysłuchania? Pytanie dobre na początek, które potem nie będzie już tak potrzebne, bo będziemy coraz częściej wyczuwać nawzajem swoje potrzeby. Dopytać się jednak zawsze warto, dla pewności, bo w końcu jesteśmy tak różni… Dopasowanie się do siebie pod tym względem nie może być łatwe, ale wysiłek ten zawsze się opłaci🙃.
zdj. Pixabay.com