No właśnie… troska. Ileż to razy zadręczamy samych siebie, zastanawiając się co przyniesie przyszłość, czy wystarczy nam pieniędzy, czy w końcu nasze problemy się skończą. Myślę, że taki wzorzec myślenia jest naturalny dla ludzi, którzy jeszcze nie rozpoznali w Chrystusie swojego osobistego Zbawiciela. Tymczasem my, chrześcijanie, nie powinniśmy się tak naprawdę niczym troszczyć, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Z pewnością jest to wyzwanie, a już na pewno dla mnie. Jednak każdego dnia staram się być bliżej o krok wypełnienia tych słów Pawła:
„O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie.” Flp 4, 6-7
Dokładnie! Nie chcę się zamartwiać, nawet w tym trudnym czasie, kiedy pandemia trwa w najlepsze. Wiele razy przekonałam się, że noszenie swoich trosk na własnych barkach jedynie wysysa ze mnie wszelką radość i energię. Przez ostatnie kilka tygodni tak się właśnie czułam, jakby cały czas wisiała nade mną gradowa chmura negatywnych myśli, która jak cień, towarzyszyła mi w każdej chwili. Był to okres kiedy z powodu problemów zdrowotnych byłam przemęczona zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Miałam wrażenie, że moje modlitwy odbijają się od szklanego sufitu i wracają niewysłuchane. Tak jednak nie było, bo przecież napisane jest:
„Ufność, którą w Nim pokładamy, polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą. A jeśli wiemy, że wysłuchuje wszystkich naszych próśb, pewni jesteśmy również posiadania tego, o cośmy Go prosili.” 1 J 5, 14-15
Jakie to cudowne wiedzieć, że Bóg naprawdę o wszystko się zatroszczy i że najlepsze, co możemy zrobić, to powierzyć Mu naszą codzienność. W moim przypadku polega to na powierzaniu Bogu każdej sytuacji, zwłaszcza tej trudnej.
Ostatnio pojechałam z moim Mężem odebrać z serwisu naszą wieżę. Właśnie parkowałam przed centrum handlowym, kiedy po raz kolejny naszła mnie kolejna wielka chmura czarnych myśli. Diabeł podsuwał mi myśli, że na pewno moja sytuacja się nie zmieni i będzie tak zawsze, że ciągle będę miała problemy zdrowotne i finansowe, że wszystkim innym Bóg pomaga, ale jakoś w moim przypadku nie widać tej odsieczy. To był ohydny stek kłamstw, wobec których nie mogłam przejść obojętnie. Dlatego po zaparkowaniu zostaliśmy z Mariuszem w aucie, żeby się pomodlić.
Kiedy nachodzą nas trudne emocje zawsze mamy wybór, jak się zachowamy. Z doświadczenia wiem, że najlepiej jest, kiedy w takiej chwili biegnę prosto do Boga. Choć nie zawsze jest to łatwe. Wtedy na tym parkingu zdecydowanie nie było! Jednak w miarę modlitwy i ogłaszania wersetów z Pisma Świętego nad tą sytuacją, moje obawy rozpłynęły się. Mówione przez nas na głos wersety z Biblii na temat Bożej pomocy, Bożego zaopatrzenia i Jego wierności sprawiły, że moje serce uspokoiło się. Poczułam również ogromną radość i spokój. Mimo że okoliczności wciąż pozostały takie same, ja wiedziałam, że jak w słowach przywołanej piosenki, Bóg wszystko wie i on zatroszczy się – włączając w to zdrowie i finanse.
Tak więc mogliśmy w końcu szczęśliwie wyjść z auta i udać się do sklepu po odbiór wieży. Czekałam kilka miesięcy aż wróci do mnie z naprawy. Była już w kilku serwisach, ale żaden z nich nie zdołał usunąć usterki. Miałam nadzieję, że tym razem się to uda.
Jak zapewne się domyślacie, udało się. A dlaczego w ogóle o tym Wam wspominam? Po tej prawie półgodzinnej modlitwie w aucie, weszłam do serwisu i dowiedziałam się, że nie tylko moja wieża jest już w zupełności sprawna. Sprzedawca był bardzo zdziwiony, kiedy poinformował mnie, że za jej naprawę nie muszę nic płacić a dodatkowo wymienili mi kilka innych części. Ja również byłam zdziwiona, jednak tylko przez chwilę. Natychmiast przypomniałam sobie o wcześniejszej modlitwie. A więc to nie mógł być przypadek!
Bóg chciał mi coś przez to przekazać w taki sposób, żebym tym razem już na pewno zrozumiała. I zrozumiałam! Jeszcze nigdy wcześniej nie zdarzyła mi się posobna sytuacja. Najbardziej cieszyłam się nie z zaoszczędzonych pieniędzy, ale z tego co Bóg pokazał mi poprzez tą sytuację. Troszczyłam się o zdrowie, finanse. Jednak Bóg, kiedy oddamy mu „nasze wszystko”, da nam nieskończenie więcej. I On naprawdę troszczy się o nasze codzienne sprawy. Dzięki temu ja już nie muszę i mogę być wolna.
Teraz za każdym razem, kiedy używam mojej wieży, przypominam sobie, w jak niezwykły sposób Bóg okazał mi swoją miłość do mnie i przypomniał, że On naprawdę ma wszystko pod kontrolą. Mój Ojciec Niebieski wciąż Mnie zadziwia 🙂
źródła: zdjęcie z pixabay.com