Mam wrażenie, że trochę jesteśmy pokoleniem instant – chcemy, by rzeczy działy się błyskawicznie, chcemy natychmiastowych rezultatów, nie chcemy czekać. Trochę przyzwyczaiła nas do tego współczesna technologia – żeby przeczytać maila nie musimy już czekać, aż wrócimy do domu i włączymy komputer stacjonarny. Możemy to zrobić w dowolnej chwili i miejscu, logując się do poczty, na naszym telefonie komórkowym. Niestety, ta wirtualna rzeczywistość, która coraz bardziej nas wciąga, nie jest prawdziwym życiem – ono rządzi się trochę innymi prawami.
Poprzedni rok, a szczególnie jego końcówka, były dla mnie ogromnym wyzwaniem. I były takie momenty, kiedy siedząc nastą godzinę nad niezgadzającymi się cyferkami w fundacyjnej księgowości, marzyłam o tym, żeby przeskoczyć do tego „dobrego momentu”, kiedy wszystko będzie się już zgadzać.
Nawet jeśli byłoby to możliwe, to w sumie nie wiem, czy bym się na to zdecydowała. Dlaczego mam takie wątpliwości, skoro oznaczałoby to błyskawiczne rozwiązanie moich problemów? Bo jednocześnie ominęłyby mnie święta z rodziną, której nie widziałam przez kilka miesięcy.
A gdybyśmy mogli przeskoczyć 2021 rok i znaleźć się od razu w punkcie, kiedy nie ma już pandemii. Czy byś się na to zdecydował?
Ja wiem, że na pewno nie. Bo gdybym przeskoczyła cały poprzedni rok, to przegapiłabym m.in.:
- ślub mojego brata;
- obserwowanie Bożego cudu, jakim były rosnące wpłaty na kampanię „Rozmawialnik w każdym domu”;
- cały ekscytujący proces przygotowania naszej pierwszej kolekcji ubrań Żyj Pełnią Życia;
- pierwszy w życiu wyjazd w Bieszczady;
- spełnienie marzenia o wizycie w muzeum pod płytą rynku w Krakowie;
- możliwość spędzenia czasu z Ellissą i Andrim – cudownymi gośćmi naszej 3. Konferencji;
- 3. konferencję Żyj Pełnią Życia;
- narodziny córeczki moich przyjaciół, które były prawdziwym cudem;
- całą radość, jaką miałam z farbowania włosów na szalone kolory (fuksja, niebieski, fiolet).
Gdybym tak chciała błyskawicznie przeskoczyć cały czas moich zmagań ze zdrowiem i znaleźć się już w tym „dobrym miejscu”, straciłabym ostatnie 5,5 roku… Czy naprawdę byłoby warto?
Te filmiki-rolki, o których wspomniałam, gubią ważną prawdę: Tak, czasem – kiedy stoi przed nami jakieś wyzwanie – droga jaką będziemy musieli przejść, może być długa i trudna, więc wolelibyśmy od razu znaleźć się w miejscu docelowym. Ale prawda jest taka, że droga jaką przejdziemy, jest równie ważna jak samo osiągnięcie celu.
Tę prawdę wspaniale obrazuje życie Jozuego. Jest on jednym z dwunastu zwiadowców, którzy zostali wysłani przez Mojżesza by zbadać ziemię Kanaan. Pomimo tego, że Bóg obiecał oddać ją na własność Izraelowi, tylko Jozue z Kalebem nie przestraszyli się ludów, które tam zobaczyli. Pozostałych dziesięciu, nie tylko samemu się przeraziło, ale jeszcze tym strachem zaraziło lud. Za karę za ich niewiarę i wzgardzenie Bogiem, Naród Wybrany miał błąkać się po pustyni przez 40 lat, aż wymrze ich całe pokolenie.
Jozue nie mógł zaczekać u granic Ziemia Obiecanej, aż lud wróci z tułaczki. Chociaż sam nie zawinił, musiał przebyć całą tę drogę razem z innymi Izraelitami. W Biblii nie jest nigdzie wspomniane, żeby Jozue był rozgoryczony i zły na współbraci lub na Boga, że jego też spotkała kara.
Patrząc na to po ludzku, Jozue miałby pełne prawo do tego, żeby chcieć przeskoczyć te 40 lat na pustyni, skoro on nie zawinił. Jednak te lata były absolutnie kluczowe dla jego późniejszej służby.
To nie było tak, że po tych 40 latach, kiedy Izraelici przekroczyli Jordan i weszli do Ziemi Obiecanej, już tylko leżeli na kocykach pod palmami i raczyli się obiecanym mlekiem i miodem. Zanim zaczęli korzystać z błogosławieństwa tej ziemi, najpierw musieli ją zdobyć. Wykupienie jej nie było opcją. Izraelici musieli zbrojnie pokonać zamieszkujące ją ludy. A do tego niezbędne było Boże prowadzenie co do konkretnych strategii. Przecież nawet zaprawiony w bojach wojownik sam nie wymyśliłby, że Jerycho należy zdobyć obchodząc je uprzednio przez sześć dni w ciszy.
Czterdzieści lat spędzonych na pustyni za karę, nie było niczym przyjemnym. Jednak bez tych lat, Jozue nie mógłby wejść do swojego powołania.
Przez te 40 lat na pustyni, Bóg nie tylko kształtował nowe pokolenie, które będzie mu posłuszne. Bóg kształtował także Jozuego, który poprowadził ich jako lider, po śmierci Mojżesza.
Przez 40 lat, Jozue budował swoją osobistą relację z Bogiem, przebywając w Jego obecności w Namiocie Spotkania (por. Wj 33, 7-11). Przez 40 lat, Jozue był prawą ręką Mojżesza i obserwował jego posługę oraz jego gorliwość.
„Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy osiągnęli mądrość serca.”
Ps 90, 12
To doskonały Bóg zaplanował, ile lat przeżyjemy tu na ziemi. On jest miłością i ma dla nas plany pełne pokoju a nie zagłady, nawet kiedy jest to czas kroczenia po pustyni. I to On, a nie kto inny przewidział, że taki a nie inny czas dochodzenia do tego „dobrego miejsca”, będzie właściwy oraz że ta nasza droga, powinna wyglądać tak a nie inaczej. I dla Boga każdy nasz dzień ma znaczenie.
Życzę Ci, byś w 2022 roku był jak Jozue – stawiał czoła wszystkim wyzwaniom, które staną przed Tobą w tym roku z czerpiąc siłę z przebywania w Bożej obecności.
Photo by Timothy Dykes on Unsplash