Mój kolega, na naszym letnim obozie, oddał swoją Biblię dziewczynie, która nie miała własnej. W tym podarunku nie chodziło tylko o rezygnację z rzeczy wartościowej, ani o rezygnację z rzeczy bardzo osobistej i przez to dodatkowo cennej. Tu chodziło o posłuszeństwo Bogu – kolega powiedział nam wtedy, że miał przekonanie od Boga, że powinien to zrobić. To było jakieś 10 lat temu, a ja pamiętam tę sytuację do tej pory. Bardzo mnie to wówczas poruszyło, dlatego sama zadałam sobie wtedy pytanie, czy ja byłabym gotowa zrobić coś takiego.
Niektórych ludzi Bóg pyta raz: „Czy jesteś w stanie oddać wszystko co masz i pójść za mną?”, a niektórym Bóg co jakiś czas zadaje pytanie: „Czy ze względu na mnie jesteś w stanie oddać jeszcze to?”.
„Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę». On Mu rzekł: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości». Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.”
Mk 10,17-22
Tym razem czytając ten fragment Ewangelii, pierwszy raz zwróciłam uwagę na werset 17 – młodzieniec przybiegł do Jezusa, gdy ten zbierał się do odejścia.
Kiedy myślę o współczesnych milionerach, jedną z ostatnich rzeczy z jakimi mi się kojarzą, to bieganie gdzieś żeby coś załatwić. To raczej do nich ludzie przychodzą na umówione spotkania. Rzymski setnik posłał do Jezusa swojego sługę. Jeżeli więc młodzieniec osobiście przybiegł do Jezusa, to znaczy, że pytanie jakie chciał zadać Jezusowi, musiało być dla niego bardzo ważne.
Jednak młodzieniec odchodzi zasmucony. Nie dlatego, że Jezus nie miał już dla niego czasu, ale ponieważ odpowiedź Nauczyciela mu się nie spodobała.
To nie był jakiś tam człowiek z ulicy. To był człowiek przestrzegający przykazań. Dekalog, jaki znamy, to 10 przykazań, ale zestaw zasad i praw jakie Bóg przekazał Mojżeszowi, jest dużo dłuższy.
Izrael miał być Ludem Pana, oddzielonym od innych narodów, czyli takim, który postępuje inaczej, rezygnuje z niektórych rzeczy ZE WZGLĘDU NA BOGA.
Jezus zadał temu młodzieńcowi pytanie: „Czy ze względu na Mnie jesteś w stanie oddać to co posiadasz? Czy zbawienie, którego szukasz jest dla Ciebie cenniejsze niż to co masz materialnego?”.
Porusza mnie jeszcze to, że jest niepisane, że Jezus spojrzał na tego młodzieńca z miłością.
Wszystko, co robi Bóg jest dobre, nawet kiedy chce byśmy robili trudne rzeczy, byśmy rezygnowali z czegoś, On prosi o to z miłości do nas.
Każda taka sytuacja jest próbą. Bóg zna nasze serca i wie, jakie pytanie zadać konkretnej osobie. Wie też, kiedy jest dobry czas na zadanie takiego pytania. Jednak tak, jak w przypadku tego bogatego młodzieńca, każdy z nas ma wolną wolę i może powiedzieć: Nie.
„Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego». Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego». A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: «Któż więc może się zbawić?» Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe».”
Mk 10, 23-27
Myślę, że ten fragment trzeba czytać w kontekście słów Jezusa, że nie można służyć dwóm panom – Bogu i pieniądzom. Słyszałam kilka razy zdanie, że „ostatni nawraca się nasz portfel”. Bóg nie chce, żeby wszyscy chrześcijanie byli „biedni jak myszy kościelne”. Ale nie możemy robić sobie bożka z pieniędzy, czy rzeczy materialnych i żyć w błędnym przekonaniu, że na zbawienie możemy po prostu zasłużyć, jeżeli będziemy dobrymi ludźmi. Bo nikt nie może zbawić samego siebie. Jedyna droga do zbawienia prowadzi przez Jezusa.
Bóg zadaje nam pytanie, czy jesteśmy w stanie oddać coś i iść za Nim, nie tylko w kontekście rzeczy materialnych. Bóg może prosić nas, byśmy zrezygnowali z naszych marzeń, planów, czasu wolnego czy relacji.
Ostatnio bardzo mnie poruszyło, kiedy mówca pewnego wydarzenia chrześcijańskiego, dzielił się historią, jak członek jego zespołu skrócił zagraniczny urlop, bo wiedział, że to jest Boży plan, żeby pewne wydarzenie odbyło się właśnie w danym czasie. I dla niego ważniejsze było, by być w tym miejscu, gdzie tego dnia będzie działał Bóg niż na wakacjach. Czy ja byłabym w stanie to zrobić? Czy ja zrobiłabym to tak ochoczo, czy byłabym naburmuszona, że aktywności wspólnoty zabierają mi mój urlop, zamiast rozpoznać to jako miejsce, gdzie Jezus pragnie, bym poszła za Nim?
Kiedy całe nasze życie podporządkujemy temu, żeby oddawać Bogu chwałę każdego dnia, we wszystkim co robimy, inne rzeczy zaczną mieć dla nas mniejsze znaczenie.
„Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą». Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi».”
Mk 10, 17-31
Jezus nie głosi tutaj „Ewangelii sukcesu” – On nie obiecuje nam bogactwa i prosperity w każdej dziedzinie naszego życia, jeżeli oddamy wszystko Bogu. To nie jest transakcja wiązana, jak czasem mogłoby się nam wydawać (lub jak czasem błędnie głoszą niektórzy chrześcijanie). Na zasadzie: „Ja Ci dam, ale od razu wyciągam drugą rękę, bo musisz mi oddać lub dać coś innego”.
Ponad 12 lat temu wyznałam Bogu, że On jest moim Panem i Zbawicielem. Panem każdej dziedziny życia. Kiedy Bóg na różnych etapach zadawał mi pytanie: „Czy byłabyś w stanie zrezygnować z tego dla mnie?”, czasem szybciej, czasem po dłuższej wewnętrznej walce, mówiłam: „Tak Boże, oddaję to Tobie, nie trzymam tego kurczowo w swoich rękach”. Bóg mi nigdy nie obiecał, że będę miała męża, dzieci czy własny dom. I tak, będąc 32-lenią singielką nie z wyboru, żyję z pełną świadomością, że częścią Bożego planu dla mojego życia, może być nawet to, że nigdy nie wyjdę za mąż i do końca życia będę mieszkać w wynajmowanym mieszkaniu ze współlokatorkami. Mimo wszystko wiem, że ważniejsze jest dla mnie codzienne „chodzenie z Jezusem” niż odejście zasmuconą, tak jak ten bogaty młodzieniec, bo coś materialnego albo jakieś pragnienie, będzie dla mnie ważniejsze niż Jezus.
Dlatego moja odpowiedź na pytanie z Rozmawialnika brzmiała: „Nie, nie ma nic takiego, czego nie byłabym w stanie oddać”.
Zachęcam Cię byś:
- zastanowił się czy miałeś w swoim życiu taki moment, kiedy świadomie zadeklarowałeś, że Jezus jest Twoim Panem i Zbawicielem;
- zastanowił się, czy jest w tym momencie w Twoim życiu jakaś rzecz lub dziedzina, w której Bóg pyta Cię: „Czy ze względu na mnie jesteś w stanie to oddać?”;
- zostawił całe swoje życie, każdą jego dziedzinę u stóp krzyża i zdecydował się pójść za Jezusem, gdziekolwiek On pójdzie.
Photo by Vadim Sherbakov on Unsplash