
Perspektywa nieba
W ostatnią niedzielę w ramach pierwszego czytania, słuchaliśmy fragmentu historii z 2. Księgi Machabejskiej. Bardzo mnie on poruszył, dlatego chciałabym, abyśmy dzisiaj wspólnie przeczytali tę historię w całości.
W ostatnią niedzielę w ramach pierwszego czytania, słuchaliśmy fragmentu historii z 2. Księgi Machabejskiej. Bardzo mnie on poruszył, dlatego chciałabym, abyśmy dzisiaj wspólnie przeczytali tę historię w całości.
Tego ranka, kiedy poszłam do rodziców, wiedziałam, że mieli ciężką noc. Mama czuła się bardzo słabo. Różne myśli przychodziły mi do głowy, włącznie z tymi, że może to już koniec. Nie dałam się jednak im zakorzenić. Wybrałam uchwycenie się wiary i ogłaszałam w sercu i słowami, że Mama wyjdzie z tej ciężkiej choroby zwycięsko.
To kluczowe, abyśmy wiedzieli, jaką mamy tożsamość w Chrystusie. Gdy świadomie decydujemy się na życie z Nim, zmienia się naprawdę wszystko!
Znamy historie Bożych kobiet i mężczyzn uważanych za świętych. Kiedy spojrzymy na ich życiorysy, zauważymy, że nie byli bez skazy – np. św. Piotr zaparł się Jezusa. Wszyscy oni uznani zostali za świętych, dopiero po swojej śmierci. Dlatego mogą zdziwić nas wersety w Biblii, które mówią, że nie tylko członkowie kościoła triumfującego (już w niebie) są święci – tu na ziemi Bóg NAS także takimi widzi. Jak to możliwe?
Ostatnio moja przyjaciółka Magda, zwróciła uwagę na bardzo ważną rzecz: Czasem błędnie nam się wydaje, że wszyscy ludzie są Bożymi dziećmi, że dla wszystkich ludzi On jest Ojcem. Każdy człowiek jest Bożym stworzeniem, ale tylko niektórzy są Bożymi dziećmi. Zachęcam Cię, byś razem ze mną prześledził, co Boże Słowo mówi na temat tożsamości Bożego dziecka.
Jeśli obserwujesz nasze media społecznościowe, wiesz, że kilka dni temu zaczęliśmy akcję „50 dni do Zesłania Ducha Świetego. Kim jestem w Chrystusie?”. Każdego dnia umieszczamy jeden werset z Pisma Świętego, który mówi o naszej nowej tożsamości w Bogu – gdy decydujemy się oddać Mu nasze życie – i krótkie rozważanie. Ten czas pomiędzy Wielkanocą a Zesłaniem Ducha Świętego, jest bardzo dobry, by uświadomić sobie, co Pan Jezus konkretnie uczynił dla nas na krzyżu.
Tuż po zakończeniu studiów, trzy miesiące spędziłam w Ziemi Świętej. Jechałam tam głównie z chęcią bycia błogosławieństwem dla Bożego Narodu, ale także, by rozwinąć się językowo z angielskim. Nie spodziewałam się, jak ja sama wiele otrzymam. Dziś opowiem o jednej z takich rzeczy, którą dostałam nieoczekiwanie.
„Czy jest jakaś rzecz, której nie oddałbyś nikomu?” – to jedno z pytań, na które natrafiła moja znajoma oglądając Rozmawilanik. Była nim zaskoczona. Bo nawet jako osoba, która nie wierzy tak głęboko jak ja, uważała, że nie ma takiej rzeczy materialnej i nie rozumiała, jak ktoś mógłby odpowiedzieć na nie w inny sposób. To pytanie wróciło do mnie w trochę innej formie, gdy czytałam wypadającą na niedzielę Ewangelię o bogatym młodzieńcu (Mk 10, 17-31). A jak Ty odpowiedziałbyś na to pytanie?
Tydzień temu, mój Tata, dzielił się na tym blogu refleksjami na temat wychowania dzieci. Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć, jak to było z mojej strony – z perspektywy tego wychowywanego dziecka.
Umierając na krzyżu Jezus zapłaciła za nasze grzechy. Odkupił nas. Jednak spotykam się z tym, że osoby, które nie będące tylko „niedzielnymi chrześcijanami”, ale ludźmi świadomie wierzącymi, którzy przyjęli Jezusa jako Pana i Zbawiciela, nadal mówią o sobie, że są grzesznikami albo „grzesznikami zbawionymi z łaski”. Czy jako Boże Dzieci, mimo że jesteśmy członkami rodziny Królewskiej do końca życia, nadal mimo wszystko mamy chodzić w tożsamości grzeszników?
Jeżeli masz jakieś pytania, uwagi lub potrzebujesz porady napisz do nas.