Bardzo niewiele wystarczy, by zagubić się w świecie własnych emocji. By poddać się tym niekoniecznie właściwym. By oddać im kontrolę nad własnym życiem. Bóg przypomina mi ostatnio, jak bardzo ważne jest odpowiednie „zarządzanie” swoimi przeżyciami.
Zamiecione pod dywan
W dziedzinie emocji niezwykle pomocna okazała się dla mnie książka dr Caroline Leaf „Kto wyłączył mój mózg? Kontrolowanie toksycznych myśli i emocji”. Jest warta bardzo dokładnego przestudiowania, jednak tym razem poświęciłam uwagę zwłaszcza jednemu przedstawionemu w niej zagadnieniu, a mianowicie tłumieniu emocji. Jak mówi dr Leaf:
„Zatajanie, tłumienie lub odrzucanie emocji blokuje przepływ istotnych, dających poczucie zadowolenia substancji chemicznych, jednoczących procesy zarządzające naszą biologią i zachowaniem. (…) Jeśli tłumisz i ukrywasz toksyczne emocje, na pewno przyjdzie czas, kiedy nagle zaczną się wylewać. I oczywiście, stanie się to w najbardziej niefortunnym momencie, ponieważ stłumione emocje nie są kontrolowanymi , poddanymi świadomości odczuciami.” (s. 95)
Czasem może chodzić o pozorne błahostki, małe przykrości i zranienia. Niewyrażone w odpowiedni sposób mogą wpływać na każdy aspekt naszego życia, wywołując efekt lawiny. Czasami poświęcamy zbyt mało czasu sami dla siebie, by w ogóle zorientować się, że coś nam w naszym emocjonalnym świecie się wali.
Boski prezent
Bóg stwarzając emocje, podarował nam tym samym radość ich przeżywania. Jednocześnie obdarzył nas wolną wolą, byśmy mogli nimi odpowiednio kierować. Jak to robić? Jest kilka sposobów, które okazały się dla mnie bardzo pomocne:
1. Pierwsze i najważniejsze – wylewam swoje serce przed Bogiem. Czasem głośno się modlę, czasem zapisuję słowa modlitwy w zeszycie. Myślę, że mistrzami w wylewaniu serca przed Bogiem byli Psalmiści, a zwłaszcza Dawid. Ileż to razy odnalazłam w ich modlitwach siebie i swoje emocje!
2. Jeśli czuję, że moje emocje wciąż mnie przerastają i nie jestem w stanie sama sobie z nimi poradzić, rozmawiam z bliską mi i bardziej dojrzałą duchowo kobietą. Tak, zawsze jest to kobieta, ponieważ rozmowa na tak głębokie tematy bardzo zbliża emocjonalnie.
3. W niektórych sytuacjach decyduje się zachowywać w sposób odwrotny do tego co czuję. Np. kiedy czuję dziwny smutek – wkładam wtedy świadomy wysiłek w to, by zacząć się zachowywać jak radosna osoba, choć tej radości zupełnie nie czuję. Najczęściej już po krótkim czasie, moje emocje zmieniają się pod wpływem mojej woli, jakkolwiek by to szalenie nie zabrzmiało.
4. A na co dzień prowadzę nie tylko dziennik duchowy (zeszyt, w którym zapisuję swoje modlitwy i przemyślenia na temat przeczytanych fragmentów Pisma Świętego), ale też pamiętnik. Kiedy przeleję na papier swoje przeżycia i związane z nimi emocje, jest mi po prostu lżej. Kiedyś będę miała niesamowitą radość z ich ponownego czytania:)
5. Daję sobie prawo, by czuć się tak, jak się czuję. Uznaję swoje emocje, bo to pierwszy krok do zachowania zdrowia emocjonalnego. Podchodzę do siebie z miłością, bo tak patrzy na mnie mój Ojciec Niebieski.
6. Wybaczam i proszę o przebaczenie. „Przepraszam” to takie niepozorne a tak życiodajne słowo!
A jakie są Wasze sposoby na zachowanie zdrowego podejścia do sfery emocjonalnej?
zdjęcie: pixabay.com